Saturday, March 20, 2010

BE SOMEBODY, BE A HO

Mięło już trochę czasu od rozdania Oscarów, były trochę jak kiepski draft w NBA. Nie sama ceremonia, bardziej filmy, które walczyły o główne laury. 'Avatar'? Pewnie zgarnie wszystko na jakichś nagrodach sci-fi, są takie. Przy okazji, wydaje mi się, czy 'Star Trek' przemknął jakoś bez echa? Nie wydaje mi się, prawda? Się mnie. Pieprzyć. 'Hurt Locker'... film jest w porządku, ale jeśli to jest właśnie najlepsze co miało nam do zaoferowania Hollywood i przyległości, to znaczy, że Eastwood miał kolejny zły rok, Scorsese kolejną złą dekadę.

'Up in the Air' to stylowy film, jak większość rzeczy, w których macza ostatnio palce Clooney. Zgrabne, inteligentne kino. Ale też nie film na Oscara, nie żeby to był jakiś wyznacznik tego czy film jest rzeczywiście najlepszy w danym roku, ale nie oszukujmy się. Dla większości z nas to zawsze jakaś wskazówka. Bo niby dlaczego do cholery widziałem większość nominowanych filmów? Bo jestem leniwy, a Globy, Oscary i BAFTA pokazują drogę. A skoro tak to...

Dobrze, że 'Avatar' poległ jak swojego czasu 'Beznadziejny Przypadek nudnego filmu'. Dobrze, że Oscara dostał Jeff Bridges, bo go uwielbiam. Czy dostał go zasłużenie? Pewnie tak, szkoda tylko, że za tę akurat rolę w tym filmie, który bez jego roli właśnie byłby po prostu bardzo słaby, a z nim jest średni.

Nie komentuję Oscarów wokół filmu 'Precious', bo nie widziałem jeszcze, ale wygląda mi to na jakieś kolejne wbijanie w fotele, czyjąś trudną młodością. Jesteś gruba? Przestań żreć. Nie przestaniesz? Może dostaniesz Oscara.

Najlepszy w całej mizerii tego wydarzenia, był pomysł z prowadzeniem gali przez Martina i Baldwina. Nie mogłem się doczekać, ale gdy już zobaczyłem... Ktoś mógłby im to zgrabniej napisać. Lepsze to niż Jackman, bez dwóch zdań, ale do faceta z 'The Daily Show' kilka lat temu, zabrakło. Przynajmniej dla osoby, której nie przeszkadza upstrzenie całej tej filmowej zabawy dużą dawką polityki.

A tak na koniec, Sandra Bullock, serio?

Z wątku kinowego, kątem oka oglądam 'Lovely Bones'... Boże jakby ktoś ożywił koszmarki z kiczowatych nie płócien nawet, a... Ok, ohyda po prostu, oby komuś do głowy nie przyszło tak jeszcze kiedyś przedstawiać światów nierealnych. Kiczowata wizja nudnego malarza i to przekonanie, że dzieci marzą o gównianych rzeczach.

Ale ogólnie film ciekawy, hahah. Tylko Rachel Weisz jakoś zbyt paranoiczna chyba, za to Susan Sarandon świetna.

I jeszcze, skoro dzisiaj sobota, to nad ranem byłem na koszu po raz pierwszy od dłuższego, czasu... too old, too slow, too Stevie Wonder. Trochę Greg Ostertag ze mnie, a w nawiązaniu do niego, dwa razy zablokowały mnie gałęzie... tak, pieprzone gałęzie.

No to po niemieckiemu:

1 comment:

  1. chiba Oscary się wysmażyły. Misiepysie z Berlina zyskują.
    Pzdr.

    ReplyDelete