Wednesday, December 17, 2008

AGONIA PEWNEGO MAŁEGO MIASTA

Karp Cleesa w wannie, choinka Chase'a z wiewiórką w płomieniach, sylwester 'Przyjaciół' z zepsutą klimatyzacją, kac w co drugiej komedii o amerykańskich nastolatkach granych przez ludzi, którzy mogliby być moimi rodzicami, czy raczej kogoś w moim wieku, kogokolwiek innego... Każdy ma swoje rytuały na koniec roku, listę noworocznych postanowień, czasem postanowienie, żeby raz jeden zupełnie odciąć się od tego i siedzieć w domu. W małym typowym miasteczku gdzieś na zachodzie Polski, wiele osób miało jeden wspólny obyczaj, czy bardziej przyzwyczajenie - pasterkę w 69. Lokalu, w którym wychowały się pokolenia już chyba inteligencji i żulerii, zawodowych piłkarzy i księgowych, emigrantów i dupków. Były zmiany wystroju; konsystencji twarzy niektórych; grawitacji; osób za barem i przed barem. Były szanty (za co?); żuberki; potańcówy; mecze (cholerne Polska - Niemcy); ploty; miłości; upadki z krzeseł i pozycji stojącej; chodzenie za śmietnik na rowery; uprzykrzanie sobie życia i mało miejsca; koncerty; darty w skroń od nauczycieli z liceum; siedzenia bez oparć; czarny mały kot i raz ktoś mi kiedyś skoczył na głowę nawet... Było Faith No More, Dave Matthew's Band, Kult, Iron Maiden (kolejny raz... za co?), muzyka z 'Bandyty', The Killers, ale i Fischerspooner, Chemical Brothers, Elbow i co sobie człowiek zamarzył. Wszystko to i wiele więcej w Goleniowie, w miejscu, które trudno było znaleźć postronnym, a łatwo miejscowym w potrzebie.

Melancholia do granic. W tę sobotę 69 kończy działalność. Powody są tutaj mało istotne i w sumie niczyja to sprawa. Pewne jest, że Goleniów może i nie traci ośrodka kultury, nie będzie pikiet i manifestacji w obronie 'jedynego takiego miejsca' (nawet jeśli to było jedyne takie miejsce), ale na pewno nie będzie gdzie się napić i spotkać. I nawet gdy człowiek w żartach, choć i poważnie mówił sobie, żeby tylko nie siedzieć w tym samym miejscu za 10 lat, to... Na jedno bym z chęcią skoczył jeszcze kiedyś. Pozostanie nam wszystkim dresiarnia; lokal, który się otwiera
od roku i śmierdzi rockiem progresywnym na kilometr; zjęczała speluna niedaleko samego 69; lokal dla wszystkich, nikogo nad rzeką, gdzie toalety zaprojektował ktoś, komu się spieszyło i... i koniec, kebab?

Sobota będzie stała więc pod znakiem ostatniego picia w Goleniowie, takiego picia i takiego spotkania. Pewnie będzie średnio, drzwi się nie domkną, testosteron wyleje i jak to w małych miastach pełno będzie ludzi, którzy tylko psują wieczór swoimi kwaśnymi mordami. Trudno będzie powtórzyć każdą rytualną głupotę ostatni raz i napić się z każdym z kim chciałoby się jeszcze w tym miejscu. Nad ranem na ulice Goleniowa wyleją się świeże sieroty życia towarzyskiego i będzie po wszystkim.

Tak jak jeden wieczór to za mało, żeby zakończyć rok, tak ta sobota to za mało, żeby zostawić 69. Zostawić 'Norę'.
Na pogłębienie stanu przygnębionego mieszkańców 69, to co mi się będzie kojarzyć muzycznie, chyba najbardziej to: http://pl.youtube.com/watch?v=PFYU0m3617E

Kurwa, nienawidzę tego małego 'pl' co mi bez ostrzeżenia wskakuje przed adres...

A ilustracje ilustracjami...

No comments:

Post a Comment