Wednesday, August 4, 2010

A MOGŁO ZAPIEC

Poluję nocami, tak usłyszałem niedawno od człowieka o aparycji Earla. To prawda, tak samo jak to, że mieszkam w spokojnej dzielnicy, gdzie są sami nowobogaccy i ja, wynajmujący szklarnię w wieży. Gdzieś po drodze w ciągu tych dwóch lat tutaj, przepadł pomysł przeniesienia się do centrum. Nawet jeśli byłoby wszędzie bliżej i przez to taniej z uwagi na moje postępujące uzależnienie od taksówek (bo za gorąco, za zimno bo), to perspektywa ciągłego hałasu, żuli w bramach i nocnych eskapad dresów pozbywających się butelek... Zwyczajnie do mnie nie przemawiała.

Miejsce, w którym mieszkam miało chyba tylko jedną interwencję policji od upadku muru berlińskiego, ktoś zadzwonił, bo ten mur upadał cholernie długo i głośno. Przyzwyczaiłem się do tego spokoju. Sklep pod nosem, nawet jeśli taki z cyklu 'wszystko o 50 groszy drożej', zero ludzi pod klatką nocami, żadnych noży i rzygowin. Sąsiedzi mają mnie tak samo w dupie jak ja ich. Nie zamieniłem z nimi więcej niż trzech zdań i to były trzy różne osoby przez cały czas tutaj pobytu. Cudownie. Raj na ziemi. Ostrobramska, Gumieńce, Szczecin - gdzie jeśli nie masz czegoś 4x4 jesteś nikim. Ale jak to bywa moje drogie dziatki... Poszło i się jebie gdzie indziej.

Przed moim oknem neonową czerwienią uśmiecha się do mnie od jakiegoś czasu monopolowy. Robię sobie przerwę o pierwszej w nocy i palę papierosa wystawiając ryj na powietrze... Trzy bandy w samochodach swoich starych drą się przekrzykując ryk silników w wersjach podstawowych. Wystawiam ten swój ryj i się na mnie gapią, bo jedyne zapalone światło w okolicy i czy może wpierdol jakiś chce? Przerwa o drugiej... Banda wyrostków rozsadza się na murku i rozprawia na temat słowa 'kurwa', chyba, nic innego nie słychać, więc to musi być coś z 'kurwa' mocno związane. Mają ze sobą psa, który się męczy bardziej niż ja tą przerwą, jego pan zabawi z kolegami do trzeciej jak nic. 'Tak mamo, wezmę psa na spacer, zaraz wracam' - tylko wleję w siebie sześć bosmanów i zgubie go gdzieś po drodze, no i może dam mu się też napić, koledzy mnie będą szanować, moje zasrane poczucie humoru. Przerwa o trzeciej... Dwóch wesołych żuli jest mniej wesołych po pierwszej wymianie ciosów z wyrostkami. Alkohol łagodzi ból, ale zęby na chodniku to chyba jednak problem i jakoś tak ich zwyczajnie żal...

Ja nie chciałem do centrum, centrum przyszło do mnie. A skoro różnice zatarły się przez jeden paskudny neon... Czas się ruszyć i czas przyzwyczaić się, że gówno jest już wszędzie, ale najwięcej pod krzyżem. Taka gra słów.

Jak to nie jest sleep depravation, to nie wiem już co... Koniec urlopu, początek głupich tekstów.

No comments:

Post a Comment