Monday, June 15, 2009

KOLIŻON

Zapanowałem właśnie nad swoim już prawie miesięcznym spowolnieniem. Był sobie Wrocław znowu: taksiarz dres (proszę nie dotykać mego Merca), zakupy przed deszczem, wódzia i dowcipy o Jasiu i główce. Strasznie mnie świerzbi tatuaż kotwicy i żeby pójść na imprezę, na którą jestem za stary, ale nic z tego nie wyjdzie. Przeczytałem książkę, która jest komiksem i zupełnie bez związku z tym wkrótce chyba coś zmaluję sam dla siebie, i pewnie wszystkim się spodoba, bo zawsze się podoba.

Dajcie mi trochę swoich emocji i sił witalnych, z resztą jak Was spotkam, sam sobie wezmę.

Aaaaa, Orlando przegrało, więc spokój z wpisami o ocieraniu się dwumetrowych facetów na jakiś czas.

Macki zła itd... smell you later?

No comments:

Post a Comment