Friday, February 27, 2009

KURS JAPOŃSKIEGO

Nie mam za bardzo o czym pisać, ale mam kilka alternatywnych tytułów zupełnie bez sensu, dla tego, który jest z podtekstem jasnym dla pewnej osoby. W takim razie: '...somebody kidnapped Phil!' - z 'Dnia Świstaka', najlepszego filmu jednorazowego użytku, chyba że oglądacie go po kilku latach przerwy... no dobra, chyba obejrzę go znowu za tydzień. Kolejny tytuł: 'Konichiua Bitches', bo przecież kurs japońskiego i ostatnie odsłuchania Kanye Westa.. 'Hello, good evening and welcome.' bo ja tak naprawdę nie mówię, czyli z 'Frost/Nixon'. I najgorszy na koniec: 'Oczy mnie szczypią.', bo oczy mnie szczypią od fajek i kompa.

Szybka
reakcja na galę oscarową, której nie widziałem w całości pierwszy raz od lat kilku, dzięki jej braku w ramówce TVP. To nie byłoby takie straszne, zawsze jest PRO 7, na którym oglądałem do tej pory, tylko nie ma go w moim mieszkaniu obecnym...
Myślałem więc, że może będzie na TVP, z debilnym tłumaczeniem kogoś, kto ma takie pojęcie o aktualnej sytuacji geopolitycznopopkulturowej (super niepoprawny neologizm), do której zazwyczaj piją prowadzący galę, jak ja mam pojęcie o tym co skłoniło akademię do nominowania bełkotliwego przypadku groteskowego filmu, aż w 13 kategoriach.

Jednak nic z tego, podobno dlatego, że nie było polskich akcentów... a co z Januszem Kamińskim w jednym z przerywników? Co z Jamesem Newtonem Howardem nominowanym za muzykę do 'Defiance', który to film zupełnie bez sensu wzbudza u nas kontrowersje, bo tam przecież sami zdrajcy Polski w nim, a do tego Żydzi! Na koniec co z polskimi rodzinami, które sprzatały po gali? Do cholery!!

Mniejsza z tą biedą, co do samych Oscarów, przegląd subiektywny. Tylko te mnie interesujące jako tako kategorie oczywiście. Najlepszy film i reżyseria, nie widziałem 'Slumdog Millionaire', więc moge tylko powiedzieć, że dobrze, że nie sentymentalny do bólu przypadek. Szkoda tylko 'Milka', który p
rzynajmniej się odkuł scenariuszem oryginalnym i oczywiście Sean Penn! Wszelkie głosy, że dostał statuetkę dzięki politycznemu aspektowi roli i filmu, są dla mnie równie bliskie prawdzie jak, to że Heath Ledger dostał ją bo przecież juz nie żyje... a zaraz, w tym jest chyba akurat dużo prawdy. No co? Przecież mam rację, sami przyznacie. No dobra, Hoffman juz swojego Oscara ma, Brolin się doczeka, z Downeyem byłaby przesada, a Shannon... kogo on obchodzi?

Wracając do Penna, raczej bez konkurencji, Rourke załapał
się na Złotego Globa, do tego jak ktoś mnie właśnie poinformował nagrodę na Spiritach i BAFTA, więc to chyba nawet lepiej i Oscar to za dużo szczęścia, nawet jeśli wszystkich nas urzeka jego historia. Langella był prześwietny, ale chyba zbyt teatralnie jak i cały ten film wyszedł na Oscary, co jest jak najbardziej komplementem tutaj. Co do reszty nagród... żal Marisy Tomei.

Jeszcze tylko szybkie: co do cholery robił tam Jackman? Cieka
we czy scenarzyści SCRUBS na to zareagują jakoś. Kto kojarzy o co chodzi - WREDNOSUCZA PIĄTKA!

I na koniec, Sean Penn i genialne 'elegancki człowiek':


Z cyklu rzeczy pobocznych również: BOSTON JUŻ LEŻY. Rok temu o tej porze, byłem bardzo ostrożny w ocenianiu szans Celtics na mistrzostwo. Ale tak naprawdę byłem przekonany w głębi dresu, że im się uda. Przed play offs oznajmiłem jedynemu równie pieprzniętemu na punkcie NBA człowiekowi jakiego znam, że jeśli wygrają całość, zostawi
ę w swoim komunikatorze na pół roku status: 'I am a Celtic'.
Wygrali. A co było jednym z głównych czynników (oprócz Garnetta, Jesusa, Pierca i całej reszty składu oprócz Pollarda)? Przewaga własnego boiska...

Gdyby nie ona prawdopodobnie wszystko skończyło by się dużo szybciej. A dzisiaj wszelkie znaki na niebie i stronie nba.com wskazują, że wylądują po regularnym za LA i Clevland (nawet jeśli w tym właśnie momencie Cavs dostali mocno po dupie od 'lepiej nam bez WeakMaca' Rockets) i przez to nawet jeśli dadzą radę tym drugim, to w LA będzie już cholernie trudno. Do tego dokładamy: Garnett chwilowo ponaciągany; brak Poseya, który jednak jest widoczny, nawet dla bagatelizujących to na początku sezonu; Tony Allen wciąż połamany; Perkins poskładany, ale jakby też połamany; chcą Marburego, który pewnie nasmrodzi z ławki prędzej czy później; Payton robi sobie jaja z Rondo... poza tym do cholery - WCZORAJ PRZEGRALI Z CLIPPERS! Z CLIPPERS!!!


Człowiek równie pieprzniety wygląda tak.

Echh, no to teraz 'branżowo'. Wcześniej pisałem, że Mateusz Kołek będzie w kwietniowym MC Magu i chcę to teraz potwierdzić, więc na 100. W czerwcu powinien wrócić z różnorodnym materiałem, bo szykujemy magazyn bardzo ilustracyjny, jako oznakę naszej ekspansji i rozwoju. Od teraz będziemy bardziej all around niż tylko sesje, możliwe, że wrócą teksty. Na pewno sam cos wypocę na czerwiec, do tego mix z Sebastianem Paszkiem przerzuciliśmy na kolejny właśnie numer. Wstepnie zaproszenie przyjęła też Alicja Gapińska.

Z innej beczki, wkrótce w Empiku near you: EXISTENCE, nowy magazyn dla... nowy ciekawy magazyn z - a jakże - moimi okładkami. Nakład nie powala, więc może i nie zobaczycie, postaram się wrzucić skan tutaj, Po premierze.

Na koniec: nawet jeśli zły dotyk kryzysu może zaboleć i Ciebie... Nie rób nic za darmo i się szanuj... Cholera jasna.

Bułka poleca: http://www.youtube.com/watch?v=JCZfJ5ai07U
Zablokowali wrzucanie na stronę... no co?

Dobranoc.

No comments:

Post a Comment